KOSZMAR

Wczorajszy dzień był niesamowity. Zjadłam 299 kcal i nie byłam głodna. Dzisiejszy dzień to już dramat (1604 kcal). Paskudnie sie czuje ze sobą, ale wiecie co? Czuję siłę. Skoro te dwa dni mi jakoś zleciały to następne przejde z łatwością. Uczę się ma swoich błędach. 
Dzisiaj nie pojechałam na festyn ze znajomymi, tylko dlatego że po wykonaniu pełnego makijażu, ogarnięciu się stanęłam w pełnej okazałości przed lustrem....odechciało mi sie wszystkiego i zrezygnowałam. Zostałam w domu, ćwicząc. Wiem, wiem..to jest głupie, ale nie chciałam jechać i psuć humor wszystkim znajomym. Dodatkowo, leje sie tam alkohol a to też kalorie. 
Postanowiła,/ 
Od jutra przechodzę na baletnicę. Jeżeli mi sie nie uda to siegne po owoc lub warzywo, ale takiej mysli nie dopuszczam nawet do glowy. Wierze w to, ze mi sie uda w 120% wykonać to wszystko. 
Systematyczność. 
Chcę być bardziej systematyczna w tym co robię. Zależy mi na tym, żeby motywować w jakimś stopniu was i siebie. 
Do jutra misie <3 


(z góry przepraszam za bledy, ale pisze na klawiaturze od apple i mnie irytuje to, ze "alt" jest w innym miejscu, a jeszcze sie nie przyzwyczaiłam do niej. Od jutra bede na swoim laptopie.) 

23:39 
Okej..jestem na telefonie. 
Teraz dokładniej przeczytałam swoje bazgroły językowe i stylistyczne, ale jakoś nie nastawiam się na to, żeby w jakiś sposób to poprawić...po cholerę, jak chce wyrzucać z siebie emocje, a nie udawać perfekcyjna. Nigdy nie będziemy perfekcyjne, ponieważ w naszych głowach jest i był chaos. 
Chcemy zwrócić na siebie w jakiś sposób uwage, dlatego próbujemy doskonalić swoje ciało. W naszej duszy jest ból. Jedna ma większy, druga mniejszy. Perfekcji nie ma. Chcemy sobie udowodnić, że jesteśmy silne. 
Nie wiem co przyniesie jutro, boję się dnia. 
Nie lubię go. 
Dlaczego? 
Ponieważ trwa cholernie długo, musimy udawać że jest z nami zajebiście, a jak pojawia się wieczór to wszystko wraca. 
Nie mam racji?
Nienawidzę swojego ciała. Jestem gruba i obleśna. Schudnę, bo chce widzieć druga siebie. Chce ułożyć życie w drugim wcieleniu. 
Moje rany się nie goją, a ja chce to w jakiś sposób zmienić. 
Mam 19 lat i już mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu, usamodzielnilam się. I teraz dostrzegam jak wiele straciłam, bo chciałabym być dzieckiem z mamą obok. 
Wszystko się zmienia, my też. Walczmy o swoje. 

Udowodnij swojej duszy i ciału, że jesteś dla siebie szefem..że to ty decydujesz o sobie, a psychika to dno, które wiecznie mówi "oj zjedz, co tam.. i tak będziesz miała wyrzuty". Nie zjesz to będzie się mścić i naciskać na żyłkę odpowiadająca za Twoje wkurwienie, dlatego będziesz cierpieć i się męczyć. 
Kiedyś sobie podziękujesz...albo i nie. 



Komentarze

  1. Też często nie chcę wychodzić, bo nie mogę znieść widoku swojego ciała, tak już jest zepsuty mój umysł... Ale nie rezygnuj z tego, nie powinnaś. Osiągaj cele i nie miej kompleksów ♥ baw się i ciesz całą sobą ♥ Powodzenia z dietą Skarbie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też bardzo często tak mam. Widze siebie i nie moge uwierzyć dlaczego do tego dopuściłam.
    Masz wiele racji. Perfekcja nie istnieje, ale można sie starać być choć troche bliżej niej.
    Trzymaj się Kochana ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No masz dużo racji ;) Tez mam tyle lat, co Ty :P Powodzenia!
    _______
    chcebycchuda98.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. masz racje. ciagle chcemy byc perfekcyjne, ale nie dojdziemy nigdy do perfekcji. tylko im blizej celu, tym blizej perfekcji jestesmy, wiec i tak warto sie starac. bilans i tak ladny, nie przejmuj sie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z Tobą, Kochana. Chociaż osobiście wierzę, że każdy z nas ma swój wzór perfekcji, który jest w stanie osiągnąć. Czas to zweryfikuje.
    Trzymaj się, Słońce. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz