27.06 #3 Spowiedź
Czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego jak bardzo jesteśmy szczęśliwi.
Skupiamy się głównie na nieszczęściu i wylewamy tonę łez z nadzieją, że nastanie poprawa.
Czuję się staro w tej społeczności. Mam 19 lat, jestem samodzielną dorosłą osobą, ale w moim wnętrzu siedzi dziecko, które nigdy nie miało okazji, żeby się wykazać i wyrzucić z siebie pewne emocje.
Zacznę od początku.
W wieku 9 lat moi rodzice przechodzili małżeński kryzys. Pomimo dobrej sytuacji materialnej i dwójki dzieci coś między nimi zaczęło się komplikować, a krótko mówiąc to mój ojciec znalazł inną kobietę.
Jako mała dziewczynka widziałam wiele rzeczy i słyszałam wiele kłamstw. Przechodziłam katusze wewnętrzne i czułam się taka nieporadna, ponieważ jak małe dziecko może coś zdziałać.
Moja mama cierpiała najbardziej, ale kilka lat po rozwodzie zaczęła sobie wszystko na nowo układać.
Moja siostra nie pamięta za wiele, jest silna i zawsze taka była...przynajmniej dobrze udaje, ale to nie zmienia faktu, że siłę ma ogromną. Ja jako jej starsza siostra powinnam być wielkim wzorem, a byłam koszmarem.
Po tych całych sytuacjach nie potrafiłam się poukładać. Zawsze robiłam coś na złość. Okres buntu to była męczarnia dla mamy, dla całej mojej rodziny. Zawsze pakowałam się w najgorsze gówno doprowadzając do łez wiele bliskich mi osób.
Wszystko stało się w okresie gimnazjalnym. To właśnie wtedy obudziła się we mnie potrzeba zrzucenia wagi. Od urodzenia byłam pączusiem, a to spowodowało wiele ran w mojej psychice do teraz. Wszystkie bliskie mi osoby uważały, że muszę schudnąć, bo wyglądam niezdrowo, a znajomi lub obce dzieci wbijały mi nóż w plecy za pomocą wyzwisk i śmiechów. Byłam sama. Nie potrafiłam sobie poradzić z codziennością. Do szkoły chodziłam, bo musiałam. Wracałam do domu, nie jadłam nic. Ćwiczyłam nałogowo. Schudłam 15 kg. Byłam z siebie dumna. Chciałam więcej, ale zawsze należałam do osób które lubią jeść, to jest część naszego pieprzonego życia, więc sprawia to nam też przyjemność, zaspokaja potrzeby.
Gdy nastawał wieczór dopadały mnie wyrzuty sumienia, wymiotowałam, przeczyszczałam się.
Skutkowało. Czułam się lżej i pewniej. Pewnego dnia na zajęciach chemii w 3 gim zemdlałam siedząc w ławce. Ocknęłam się w toalecie z nauczycielką, która powiedziała, ze wyglądam jak wrak człowieka. Pomagała mi stać na nogach. W sekretariacie kazali mi zjeść i wróciłam do domu. Zaczęło się. Poszłam na badania. Wyszła anemia. Mama zaczęła nałogowo pilnować tego co zjadam i ile zjadam. Nadzorowała każdy mój posiłek. Udało jej się. Zaczęłam jeść sama z siebie, ale w liceum to wróciło...odchudzałam się. Schudłam dużo. Fascynowało mnie to.
Aktualnie jem źle, bo mieszkam z chłopakiem który mnie pilnuje. Często rezygnuje z posiłku pod pretekstem jedzenia na mieście, czy na uczelni. Pomaga.
Nie zmuszam siebie do diet. Czasami mi się zdarzy chęć rozpoczęcia planu rygorystycznego, ale to się źle kończy. Wolę lecieć na swoich zasadach i to mi się podoba najbardziej. Nikt oprócz chłopaka mnie nie kontroluje, dlatego też często ten jeden niskokaloryczny posiłek (warzywa, sałata, pomidor) jem przy nim. To go uspokaja, jak i również mnie.
Dzisiaj chłopcy zamówili pizze. Oczywiście dwa kawałki były dla mnie, ale ja jak to ja, duzo gadałam i dłubałam w jednym kawałku ze mieli mnie dosyc i wyszli oglądać mecz. Ja poszłam się kąpać, umylam zęby i powiedziałam ze juz zjesc nie mogę. Odpuścili totalnie.
To jest mój sposób. Dużo dziobać na talerzu i gadać, a potem podziękować z uśmiechem na twarzy i odejść.
Dzień dzisiejszy był ciężki, ale jutro będzie lepszy. Mam nadzieję.
A za kilka dni zmieniamy mieszkanie, więc jutro bede powoli pakować rzeczy.
Skupiamy się głównie na nieszczęściu i wylewamy tonę łez z nadzieją, że nastanie poprawa.
Czuję się staro w tej społeczności. Mam 19 lat, jestem samodzielną dorosłą osobą, ale w moim wnętrzu siedzi dziecko, które nigdy nie miało okazji, żeby się wykazać i wyrzucić z siebie pewne emocje.
Zacznę od początku.
W wieku 9 lat moi rodzice przechodzili małżeński kryzys. Pomimo dobrej sytuacji materialnej i dwójki dzieci coś między nimi zaczęło się komplikować, a krótko mówiąc to mój ojciec znalazł inną kobietę.
Jako mała dziewczynka widziałam wiele rzeczy i słyszałam wiele kłamstw. Przechodziłam katusze wewnętrzne i czułam się taka nieporadna, ponieważ jak małe dziecko może coś zdziałać.
Moja mama cierpiała najbardziej, ale kilka lat po rozwodzie zaczęła sobie wszystko na nowo układać.
Moja siostra nie pamięta za wiele, jest silna i zawsze taka była...przynajmniej dobrze udaje, ale to nie zmienia faktu, że siłę ma ogromną. Ja jako jej starsza siostra powinnam być wielkim wzorem, a byłam koszmarem.
Po tych całych sytuacjach nie potrafiłam się poukładać. Zawsze robiłam coś na złość. Okres buntu to była męczarnia dla mamy, dla całej mojej rodziny. Zawsze pakowałam się w najgorsze gówno doprowadzając do łez wiele bliskich mi osób.
Wszystko stało się w okresie gimnazjalnym. To właśnie wtedy obudziła się we mnie potrzeba zrzucenia wagi. Od urodzenia byłam pączusiem, a to spowodowało wiele ran w mojej psychice do teraz. Wszystkie bliskie mi osoby uważały, że muszę schudnąć, bo wyglądam niezdrowo, a znajomi lub obce dzieci wbijały mi nóż w plecy za pomocą wyzwisk i śmiechów. Byłam sama. Nie potrafiłam sobie poradzić z codziennością. Do szkoły chodziłam, bo musiałam. Wracałam do domu, nie jadłam nic. Ćwiczyłam nałogowo. Schudłam 15 kg. Byłam z siebie dumna. Chciałam więcej, ale zawsze należałam do osób które lubią jeść, to jest część naszego pieprzonego życia, więc sprawia to nam też przyjemność, zaspokaja potrzeby.
Gdy nastawał wieczór dopadały mnie wyrzuty sumienia, wymiotowałam, przeczyszczałam się.
Skutkowało. Czułam się lżej i pewniej. Pewnego dnia na zajęciach chemii w 3 gim zemdlałam siedząc w ławce. Ocknęłam się w toalecie z nauczycielką, która powiedziała, ze wyglądam jak wrak człowieka. Pomagała mi stać na nogach. W sekretariacie kazali mi zjeść i wróciłam do domu. Zaczęło się. Poszłam na badania. Wyszła anemia. Mama zaczęła nałogowo pilnować tego co zjadam i ile zjadam. Nadzorowała każdy mój posiłek. Udało jej się. Zaczęłam jeść sama z siebie, ale w liceum to wróciło...odchudzałam się. Schudłam dużo. Fascynowało mnie to.
Aktualnie jem źle, bo mieszkam z chłopakiem który mnie pilnuje. Często rezygnuje z posiłku pod pretekstem jedzenia na mieście, czy na uczelni. Pomaga.
Nie zmuszam siebie do diet. Czasami mi się zdarzy chęć rozpoczęcia planu rygorystycznego, ale to się źle kończy. Wolę lecieć na swoich zasadach i to mi się podoba najbardziej. Nikt oprócz chłopaka mnie nie kontroluje, dlatego też często ten jeden niskokaloryczny posiłek (warzywa, sałata, pomidor) jem przy nim. To go uspokaja, jak i również mnie.
Dzisiaj chłopcy zamówili pizze. Oczywiście dwa kawałki były dla mnie, ale ja jak to ja, duzo gadałam i dłubałam w jednym kawałku ze mieli mnie dosyc i wyszli oglądać mecz. Ja poszłam się kąpać, umylam zęby i powiedziałam ze juz zjesc nie mogę. Odpuścili totalnie.
To jest mój sposób. Dużo dziobać na talerzu i gadać, a potem podziękować z uśmiechem na twarzy i odejść.
Dzień dzisiejszy był ciężki, ale jutro będzie lepszy. Mam nadzieję.
A za kilka dni zmieniamy mieszkanie, więc jutro bede powoli pakować rzeczy.

Przeżyłaś bardzo dużo... cały czas miałaś pod górkę. Ojciec, krytyka twojego wyglądu przez rodzinę i znajomych, wyniszczenie "odchudzaniem"... za każdym razem boli mnie to tak samo - fakt, że te najdroższe duszyczki muszą być zniszczone przez innych. Przez egostyczne, bezmyślne gesty, które zostawiają szramy na sercach takich kochanych istot często i do końca życia.
OdpowiedzUsuńTo nic dziwnego, że tak szybko dojrzałaś, życie Cię do tego brutalnie zmusiło.
Powodzenia z dietą kochanie, oby udało co się trzymać swoich zasad, nawet mimo chłopaka. Trzymaj się chudo kruszynko, życzę ci więcej radości w życiu. Po wszystkim co przeszłaś... należy ci się. 😒😓😘
Buziak <3 !
UsuńNa początek - dzień dzisiejszy brzmi zabawnie! Postaraj się nie używać tego zwrotu, bo to masło maślane (to nie hejt, tylko taka drobna rada - sama również próbuje walczyć z pisaniem masła maślanego 😉)
OdpowiedzUsuńDużo przeszłaś. Dziwię się, że udaje Ci się w miarę normalnie funkcjonować.
Pamiętaj żeby nigdy nie patrzeć w tył, tylko w przyszłość! Na przeszłość nie masz wpływu, a na przyszłość już tak :)
Buziaki
Piszę luźno. Czasami nie zwracam dokładniejszej uwagi na pisownie gdy wyrzucam z siebie jakieś emocje. Jestem po profilu humanistycznym, więc to jest jeszcze zabawniejsze...
UsuńMasło maślane..hm, wszystko co robie to masło maślane :)
Będę starała sie nie popełniać już błędów językowych, więc przepraszam jak to tak bardzo razi w oczy
Trochę to przerażające jak to czytam. :( Jesteś pewna że to jest dla Ciebie dobre?
OdpowiedzUsuńNa tą chwilę jest to mój codzienny tryb życia. Nie potrafię się od tego odciąć. To mi mega pomaga, przynajmniej nie myślę o jedzeniu na okrągło, bo mam swoje jakieś problemy.
UsuńBól brzucha po jedzeniu, złe samopoczucie nie jest mi do niczego potrzebne...
Jest dobrze jak jest
Hmm jakoś tak zrobiło mi się smutno po przeczytaniu tego wpisu. Jako dziecko również byłam dyskryminowna z powodu wagi. W gimnazjum podobnie jak Ty zaczęłam się odchudzać, ale to było błędne koło.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w przeprowadzce, trzymaj się ! :))
U mnie też się zaczęło jak miałam 9 lat, też przez rozstanie rodziców i też jako dziecko byłam paczkiem więc rozumiem Cię bardzo dobrze i cholernie Ci współczuję. Trzymam kciuki za Twoje odchudzanie!
OdpowiedzUsuń